Dziś będzie nietypowo – bo o obiektywach. I to wcale nie o ich produkcji czy odlewaniu soczewek w hucie, ale o ich używaniu.
Fotografia industrialna to szereg wyzwań, z jakimi musimy zmierzyć się na planie. Fabryki stanowią ograniczoną przestrzeń, a sytuacja na hali bardzo szybko się zmienia. Dlatego musimy być spontaniczni i szybko reagować.
Gdy powyższe uwarunkowanie połączymy ze słabym niesymetrycznym i zmieniającym się dynamicznie oświetleniem, uzyskujemy skomplikowany miks fotograficznych przeciwności. My jednak zawiesiliśmy sobie poprzeczkę jeszcze wyżej, decydując się wyłącznie na kadry w świetle zastanym.
Korzystamy w pełnoklatkowych bezlusterkowców, których możliwości poznaliśmy chyba dogłębnie. Wiemy, jak zachowują się podczas pracy w bardzo słabym świetle, jak ustawiają ostrość, jak wysoką czułość możemy zastosować i jak cyfrowe ziarno uwidacznia się w różnych częściach kadru. Ich pyłoszczelność jest już tylko miłym dodatkiem. Sam korpus jest jednak niczym bez właściwie dobranego obiektywu. Podczas wykonywania zdjęć na dole Kopalni Węgla Kamiennego „Wujek” korzystaliśmy wyłącznie ze stałoogniskowych obiektywów Sigma serii Art. Dlaczego właśnie z nich?
Wszystkie są jasne, o maksymalnej przysłonie f1.4, co w warunkach słabego oświetlenia jest podstawą i gwarantują wysoką jakość oraz rozdzielczość obrazu. To pozwala na utrzymanie niższych wartości ISO i krótszych czasów otwarcia migawki. Choć staramy się trzymać 1/60 s, to nierzadko wydłużamy czas nawet do 1/20 s, licząc na to, że uchwycimy chwilę bezruchu górnika, bo przecież wykonują oni wtedy swoją zwykłą pracę. Więcej wpadającego na matrycę światła to też szybsza praca układu autofokusa i jego większa precyzja – podczas selekcji materiału z sesji praktycznie nie mamy zdjęć nieostrych z powodu niedokładnego pomiaru. Jeśli już zdarzają się takie ujęcia, to przyczyną nieostrości jest raczej zbyt długi czas naświetlenia.
SIGMA 20mm, 35mm i 50mm F1.4 Art
SIGMY dają nam także dość dużą rozpiętość ogniskowych. Korzystamy z modeli 20, 35 oraz 50 mm. Sigma Art 35 mm to w warunkach ciasnych kopalnianych przestrzeni dość szeroka ogniskowa bez deformacji na krawędziach obrazu. Tym obiektywem można śmiało robić podziemne portrety, nie będąc tak ograniczonym głębią ostrości jak przy ogniskowej 50 mm.
Sigma Art 20 mm to najłatwiejszy i najefektywniejszy w pracy pod ziemią obiektyw. Ze względu na krótką ogniskową błyskawicznie i precyzyjnie ostrzy. Jego szeroki kąt gwarantuje niepowtarzalne ujęcia charakteryzujące się skompresowaną zawartością, a jeśli tylko zapewnimy mu wypełnienie kadru interesującym obrazem, to odwdzięczy się niespotykanie dynamicznym zdjęciem. 20 mm dodatkowo w bardzo atrakcyjny sposób ukazuje statyczne kopalniane chodniki, oddając ich rozmiar oraz nikłe dostępne w nich światło.
Sigma Art 50 mm to już trochę inna podziemna opowieść. W kopalni to już prawie teleobiektyw. Można nim perfekcyjnie uchwycić naprężenie mięśni lub krople potu na twarzy górnika, ale za cenę dłuższych czasów oraz małej głębi ostrości. Umożliwia zrobienie zdjęcia jedynego w swoim rodzaju, ale pod ziemią wykonamy nim o wiele mniej ujęć. A ponieważ cały sprzęt dźwiga się w czasami skrajnie wąskich i trudnych warunkach, trzeba dokonać wyboru – czy warto 50 mm w ogóle ze sobą zabierać.
I to jest właśnie najtrudniejsza decyzja, jaką musimy podjąć przed zjazdem na szychtę – wybór obiektywu. Ze względu na bardzo wysokie zapylenie w kopalni NIE MA MOŻLIWOŚCI ZMIANY SZKŁA POD ZIEMIĄ. Ponieważ pracujemy w zespole dwuosobowym, to dla jednego z nas pierwszym wyborem jest 20 mm, a drugi nie wyobraża sobie pracy bez 35 mm. Czy to zawsze właściwa decyzja? Nie, zdarza się, że wracamy następnego dnia w te same chodniki z innym obiektywem.
Odporność na trudne warunki
Na zakończenie warto wspomnieć o tym, jak Sigmy radzą sobie z bardzo dużym zapyleniem. Ze względu na wiele punktowych świateł, nie stosujemy żadnych filtrów ochronnych, aby uniknąć refleksów i flar. Obiektywy za każdym razem po wyjeździe na powierzchnię czyścimy delikatnie wilgotną ściereczką i jak do tej pory sprawują się rewelacyjnie. Nie zauważyliśmy żadnych pyłków w ich wnętrzach. Pod ziemią dbamy o czystość przednich soczewek, ale drobne ślady węglowego kurzu na nich nie mają znaczącego wpływu na jakość zdjęć.
Grzegorz Kołnierzak i Antoni Kołnierzak
Jesteśmy fotografami przestrzeni przemysłowych i od wielu lat zajmujemy się dokumentowaniem procesów technologicznym, aby pokazać na zdjęciach piękno przemysłu ciężkiego.
Huty, kopalnie i elektrownie są dla nas najciekawszymi zakładami, ponieważ jest to ta gałąź przemysłu, w której następuje prawdziwe wytwarzanie w oparciu o wysokie temperatury czy procesy zmian materiałowych.