Kiedy usłyszałem, że pojawił się nowy obiektyw fotograficzny Sigma do mojego Sony, pomyślałem: „Hmm, chyba na razie wszystko mam, wystarczy mi, ale.. to Sigma 85mm. Jakie światło? Jeden cztery… Nowa Sigma 85mm F1.4 DG DN, Art? Tak, z linii Art. No nic, dzwonię do salonu Sigmy w Warszawie z pytaniem, co słychać, czy wszyscy zdrowi i czy jest opcja ją przetestować. Jest, mamy taką dla ciebie, co prawda przedprodukcyjny model, bo jeszcze ich nie ma w sprzedaży, ale podłącz, zobacz, jesteśmy ciekawi opinii zawodowca”. Wziąłem i zobaczyłem. Miałem tylko powiedzieć co myślę, ale pozwoliłem sobie również napisać kilka słów.
Przyjechała Sigma. Zamiast pudła, dostałem małe pudełeczko. Wyjmuję z futerału i widzę zgrabny, mały obiektyw. Pojawiła się wątpliwość, czy takie maleństwo będzie w stanie dać mi taki obrazek, jaki miałem przy Artach stosowanych na lustrzance, której niedawno się pozbyłem? Tamte obiektywy znam, wiem czego się po nich spodziewać, a ten jest prawie o połowę mniejszy, chyba coś tu nie gra. Moje większe lustrzankowe Arty podają obraz niemal idealny, jak jest w tym przypadku? SIGMA wyjaśnia, że wszystko jest pod kontrolą, bo 85mm Art DG DN została zaprojektowana od podstaw jako obiektyw do współpracy z aparatami bezlusterkowymi. Czyli nie ma komory lustra, więc odległość od matrycy do pierwszej soczewki jest mniejsza, a to ułatwia pracę przy projektowaniu obiektywu. Jest nowy krokowy silnik AF, który zajmuje dużo mniej miejsca niż klasyczny HSM. Nie bez znaczenia jest też fakt, że część korekt obrazu (tych łatwiejszych do skorygowania) przejmuje aparat. Krótko mówiąc jesteśmy w trakcie rewolucji i w cudzysłowiu można powiedzieć, że dzisiejsze aparaty bezlusterkowe są mądrzejsze od klasycznych lustrzanek o połowę wielkości obiektywu! Nie będę się szerzej rozpisywał o budowie i pracy bezlusterkowców, natomiast pokażę Wam zdjęcia wykonane aparatem wyposażonym w matrycę 62 mpx, czyli bardzo wymagającą bestią.
Niech zdjęcia przemówią, czy mały Art DG DN może być tak ostry, jak jego lustrzankowi poprzednicy.
Do czego jej używam? Głównie do portretu w plenerze i studio, ale ostatnio również do zdjęć z wakacji 🙂 czyli w zasadzie do wszystkiego do czego nadaje się ogniskowa 85mm.
Patrząc na pierwsze zdjęcia zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem mała Sigma 85mm DG DN nie jest jeszcze ostrzejsza niż 85mm DG HSM, z którą pracowałem na lustrzankach. Okazuje się, że technika nadal idzie do przodu, znowu jest lepiej! Ostrość obiektywu od pełnej przysłony F1.4 jest powalająca.
Oczywiście sama ostrość obrazu to nie wszystko. Nie możemy zapomnieć o brzegach kadru czy jego rogach, wiele obiektywów fotograficznych potrafi się tam „potknąć”. Jak widać w tym przypadku wszystko jest OK. Nietaktem będzie zostawić bez komentarza bodaj najważniejszą własność obiektywów, własność namiętnie odmienianą przez wszystkie możliwe przypadki, na wielu branżowych forach i podczas rozmów fotografów, czyli bokeh. Szczęście i nieszczęście bokehu tkwi w tym, że odbiór i ocena „nieostrych obszarów tła” jest dosyć indywidualny – ktoś lubi kanciaste krążki, ktoś inny kremowe – ja to szanuję i cieszę się, że się różnimy. Ponieważ nie mam zdolności poetycko-literackich, napiszę krótko: mi się podoba, ostrość jest super, bokeh super! Co widać na zdjęciu poniżej.
Co jeszcze dla mnie jest ważne? Oczywiście praca AF! Czy obiektyw ostrzy, jak szybko, czy śledzi oko i źrenicę? A może gubi ostrość? Pracowałem z tym obiektywem na kilku sesjach – studyjnych, plenerowych – byłem na kilku spacerach. Fotografowałem w słońcu, pod słońce i o zmierzchu. Stwierdzam, że obiektyw Sigma 85mm F1.4 DG DN ostrzy świetnie! Śledzi oko i źrenicę. SIGMA pisze, że 85mm DG DN ma nowy, opatentowany silnik, który jest szybszy i stworzony właśnie pod bezlusterkowce. Nie wiem jak działa ten nowy silnik, ale widzę, że jest wyraźnie szybszy od obiektywów, które miałem wcześniej, a przykładem będzie sesja z moim biegnącym Gustawem. Piesek biegł w moja stronę, a ja robiłem mu serię zdjęć. Po wyświetleniu ich w domu okazało się, że Gustaw jest wolniejszy niż obiektyw z aparatem.
Moje uznanie dla obiektywu dopełnia obudowa. Pod kciukiem mamy wygodny pierścień do sterowania przysłoną – oczywiście jeśli chcemy nią sterować z poziomu obiektywu a nie aparatu. Ja korzystałem z tej funkcji i przyznam, że jest to wygodne rozwiązanie. Dodatkowo pierścień może się obracać z wyczuwalnym „click” lub płynnie bez żadnych przeskoków, co może przydać się przy filmowaniu. Co ważne, po prawej stronie obiektywu mamy przełącznik, który pozwala nam zablokować pierścień na stałe, wówczas przysłoną sterujemy na aparacie, a blokada pierścienia wyklucza przestawienie przysłony.
Dla zawodowego fotografa posiadanie dobrego sprzętu jest o tyle istotne, że minimalizuje proces postprodukcji. Klient może dostać świetne zdjęcie praktycznie z puszki, dlatego że nowoczesne aparaty mają niesamowitą tonalność oraz szczegółowość, a obiektywy, jak omawiana Sigma 85mm DG DN, wybitną ostrość obrazu od pełnego otworu i bajkowe rozmycie tła. Do tego oko i kreatywność fotografa i mamy gotowe zdjęcie z prostą korekcją w LR. Oczywiście, jeśli ktoś lubi i chce nadać pracy bardziej indywidualny charakter, to nadal może godzinami siedzieć nad pracą w PSie.
Co jeszcze mogę powiedzieć o nowym obiektywie Sigma 85mm Art DG DN? Cóż, powiem tylko tyle, że zagościł już na stałe w mojej fotograficznej torbie. Przechodząc na system Sony miałem różne pomysły na obiektywy i ogniskowe, które będę wykorzystywał w swojej zawodowej pracy. Stanęło na Sigmie 35mm DG DN ze światłem F1.2 i najnowszej 85mm DG DN F1.4. Zestaw zamyka Sigma 135mm F1.8 DG Art i, na obecną chwilę, taki set zaspokaja moje potrzeby, jeśli chodzi o portretową pracę w plenerze i w studio.
Jeśli chcesz zobaczyć więcej zdjęć z osiemdziesiątki piątki, oraz inne moje prace zapraszam na profil https://www.facebook.com/fotoadamix/