Sigma “I” jest nie najlepsza…
Na pierwszy rzut oka powie tak każdy amator badania testów, wykresów i porównywacz cen, taki jak ja. Bo w istocie obiektywy z Serii “I”, to stałki, które nie są ani najjaśniejsze, ani najlżejsze, ani najtańsze. Także mimo niesamowitych osiągów w szybkości AF i ponadprzeciętnej ostrości, każdy z tych obiektywów znajdzie swój odpowiednik, który będzie albo minimalnie szybszy, albo ostrzejszy. Dlatego łatwo dojść do wniosku, jak powyżej i niechcący pominąć całą serię obiektywów, która jak dla mnie jest jednym z najciekawszych i najfajniejszych odkryć, jeśli chodzi o obiektywy do aparatów bezlusterkowych.
Fenomen Japońskiej inżynierii!
Aby zrozumieć i poczuć zamysł inżynierów z Japonii, przede wszystkim polecam obejrzeć film reklamujący magnetyczne zaślepki do obiektywów z Serii “I”.
Na początku widzimy w nim pracownika upuszczającego dekielek na ziemię i skrupulatnie liczącego ilość upuszczeń. W następnym ujęciu kolejny z inżynierów opowiada o ekskluzywnym produkcie. Wszystko wydaje się fachowe i poważne do momentu, w którym wchodzi muzyka i film nabiera komicznego rozpędu. Trzeba oczywiście dodać, że wszystkie osoby występujące w filmie są faktycznymi pracownikami firmy. Końcowy wniosek jest jeden – Sigma wyprodukowała mały element, który jest bardzo ładny i praktyczny, ale przede wszystkim dający radość w użyciu!
Wskaźnik przyjemności?
Wracając do pierwszego akapitu, chciałbym zapytać czy spotkaliście się kiedyś z testem aparatu lub obiektywu, który mierzyłby satysfakcję z użycia takowego? Domyślam się, że raczej nie, gdyż nie jest to miara obiektywna. Każdego z nas cieszą inne rzeczy, dla jednych będzie to tylko i wyłącznie praktyczność, dla innych wygląd, a dla jeszcze innych ogólny rezultat. Ja jednak z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że korzystanie z tych obiektywów dało mi radość z fotografowania, jakiej nie czułem od dawna i składa się na to kilka rzeczy, które de facto są definicją tej serii.
LITERA I
“I” w nazwie linii ma określać trzy składniki:
– Incredible Optical Quality
– Impressive Build Quality
– Innovative user interface
To właśnie w tych trzech hasłach kryje się całą tajemnica nietypowej serii obiektywów.
Nie ma ona na celu wprowadzać nowej linii, ale wyróżniać już obecne C – contemporary, A – Art oraz S – sport. Tak więc każda z powyższych klasyfikacji może mieć swoją wersję serii “I”.
Do tej pory powstały cztery takie szkła: SIGMA 24mm F3.5 DG DN Contemporary, SIGMA 35mm F2.0 DG DN Contemporary, SIGMA 45mm F2.8 DG DN Contemporary oraz SIGMA 65mm F2.0 DG DN Contemporary.
Wszystkie z nich należą do serii C, są zatem bardzo kompaktowe i lekkie z przeznaczeniem dla szerokiej bazy konsumentów.
BUDOWA
Biorąc dowolny z nich do ręki, tym co od razu zwraca uwagę jest jakość wykonania. Każdy jest w całości zrobiony z metalu, przez co nie można zaklasyfikować ich do najlżejszych w swojej klasie. Nie zmienia to faktu, że są bardzo lekkie i najcięższa z nich 65-tka waży zaledwie 180g.
Obiektywy są dzięki temu solidne, eleganckie i szlachetne, przypominają klasyczne szkła do analogowych aparatów, co na pewno wzbudzi nostalgiczne wspomnienia u niejednego fotografa. Nie można jednak powiedzieć, że ogólny design obiektywu jest klasyczny.
Zarówno ząbkowany pierścień przysłony, jak i wcięcia na obiektywie nadają mu nowoczesny i ekskluzywny wygląd. Całości dopełnia osłona słoneczna, która także została wykonana z metalu. Wszystko sprowadza się do tego, że taki obiektyw staje się także ozdobą dla aparatu.
W praktyce: pierścień ostrości porusza się gładko i bez oporu, natomiast pierścień od zmiany przysłony jest klikający i raczej nie przekręca się, gdy maszerujemy z aparatem zawieszonym na szyi. Zatem użytkowanie obiektywu jest bardzo satysfakcjonujące dla wszystkich lubiących klasyczne rozwiązania, a wisienką na torcie jest innowacyjne zamknięcie magnetyczną przykrywką. Naprawdę nie jestem w stanie opisać radości, jaką mam każdorazowo zasłaniając obiektyw, tego po prostu trzeba spróbować!
Tak więc mamy obiektywy eleganckie, wytrzymałe, ładne i lekkie. To są pierwsze spostrzeżenia. Ale rozmiar i waga dają o sobie znać dopiero, kiedy pakujemy cały zestaw. Na co dzień używając 35mm F1.2, 14-24mm F2.8 i 85mm F1.4 przywykłem do sytuacji, w której pakując się zabieram ze sobą cały plecak. W tym przypadku, zabierając ze sobą 3 obiektywy wystarczy zawiesić aparat na szyi, a pozostałe 2 schować do kieszeni. Dopiero taki obraz działa na wyobraźnię i pozwala zobaczyć, że to naprawdę kompaktowe rozwiązanie.
Małe wymaga kompromisów
Wydawać by się mogło, że skoro obiektywy są tak porządnie wykonane i jednocześnie są tak małe to może ucierpieć jakość obrazu, szczególnie na matrycach wysoko pikselowych. Otóż nic bardziej mylnego. To, co jest kompromisem w całej sytuacji to faktycznie światło, np. w przypadku obiektywu 24mm dostajemy zaledwie F3.5 przy maksymalnym otworzeniu obiektywu. Tak, to ciemniej niż zoom, z kolei 35mm i 65mm mają światło 2.0. Osobiście najbardziej obawiałem się, że przez te parametry zabraknie mi plastyki, bokeh nie będzie tak ładny, a ostrość na pełnym otworze będzie przeciętna. Tu znów bardzo się rozczarowałem.
Każdy z testowanych obiektywów wyróżniał się niemalże najwyższą ostrością w swojej klasie jednocześnie zachowując piękną i miękką plastykę obrazu, okrągłe kółeczka bokeh, wysoki kontrast, świetne nasycenie kolorów, absolutny brak flar/duszków przy pracy pod słońce i ogólnie wysoką jakość obrazu!
Zaraz, zaraz, krzyknie w tym miejscu wielu oburzonych czytelników, przecież na początku tekstu napisałeś, że obiektywy nie są najostrzejsze w swojej klasie?!
To prawda, że dziś na przykład w przypadku ogniskowej 35mm mamy cały wysyp różnego rodzaju obiektywów, z czego większość jest np. jaśniejsza niż ta z Serii “I”, a także bywają i ostrzejsze, jednak różnice w ostrości w obiektywach najwyższej klasy są na tyle niewielkie, że czasem trudno ocenić je gołym okiem ,a już na pewno się nie da w przypadku, kiedy patrzymy na nie na ekranie telefonu czy przeglądamy w Lightroomie w wielkości 18%. Podsumowując, każdy z obiektywów można śmiało określić mianem żylety, co wcale nie oznacza, że nie istnieją ostrzejsze obiektywy.
To samo tyczy się autofocusa. Większość ze współczesnych obiektywów, które przyszło mi testować posiada niesamowicie sprawny i szybki autofocus. Oczywiście wyróżniający się 85mm F1.4 Art DG DN – natomiast nawet nieco wolniejsza Sigma 35mm F1.2 Art DG DN poradzi sobie w sporcie i generalnie dynamicznych sytuacjach, bez większego kłopotu. Wykrywanie oka sprawdza się w każdym obiektywie od Sigmy i w każdej sytuacji. Do testów Sigmy “I” zaprosiłem wspaniałą skaterkę Agatę Halikowską, z którą jeździliśmy po Warszawie robiąc fotki otoczenia, a także trochę tricków na desce. Wszystkie obiektywy były bardzo responsywne, szybkie i celne w łapaniu ostrości, więc naprawdę ciężko doszukać się tu jakichkolwiek wad, chyba, że nie wyobrażacie sobie niczego wolniejszego niż wspomniana 85-ka, która jest naprawdę jedyna w swoim rodzaju. Dodatkowym atutem jest cichość pracy AF, która sprawdzi się zarówno w reportażu jak i filmie.
Sigma “I” najprzyjemniejsze obiektywy!
Podsumowując, mimo bogatego rynku i faktu, że łatwo jest znaleźć jaśniejsze czy lżejsze stałki, czasami w niższej cenie, to nie ma drugiego takiego produktu jaki Sigmy “I”. Są to jedyne obiektywy stałoogniskowe w całości z metalu, wyróżniające się estetyką budowy, przyjemnością w użyciu, zapewniające przy tym najwyższe standardy w jakości obrazu.
Cały test był dla mnie miłym zaskoczeniem na każdym kroku. Podczas pakowania się, robienia zdjęć oraz obróbki. Dodatkowo każdy z obiektywów miał w sobie coś ekstra, co sprawiało że naprawdę się wyróżniał. 65mm to nietypowa ogniskowa, coś pomiędzy 50mm a 80mm, który z łatwością może zastąpić oba, wyróżnia się spośród całej czwórki wyjątkową ostrością i przepięknym bokeh. 35mm F2 DG DN to ciekawa alternatywa dla Sigmy 35mm F1.4 i Sigmy 35mm F1.2. Przede wszystkim jest to najmniejszy i najlżejszy z obiektywów z tą ogniskową do pełnej klatki od Sigmy i jednocześnie z najniższą ceną, który w praktyce nie odbiega ani ostrością ani szybkością od pozostałych dwóch, jednak dla wielu ze względu na swoje atuty może okazać się dużo przyjemniejszy w codziennym użyciu. Sigma 24mm F3.5 wyróżnia się ostrością i niewielką dystorsją obrazu, najmniejszą spośród obiektywów szerokokątnych, które przyszło mi testować. Dodatkowym zaskoczeniem jest możliwość robienia nim zdjęć makro 1:1 oraz naprawdę niewielka koma, co sprawia, że obiektyw ten jest szalenie uniwersalny i nada się zarówno do fotografii architektury, krajobrazu, streetu czy astrofotografii.
Seria “I” to wspaniała propozycja dla wszystkich, którzy szukają radości w robieniu zdjęć stawiających na najwyższą jakość obrazu. Wszystkie obiektywy doskonale sprawdzą się w codziennych sytuacjach i podróży, gdzie rozmiar i waga mają ogromne znaczenie, jednocześnie dając profesjonalną jakość obrazu. Osobiście uważam, że 24mm, 35mm i 65mm także idealnie sprawdzą się dla każdego reportażysty, w szczególności ślubnego, który woli fotografować stałkami. To jest dokładnie taki zestaw ogniskowych, jaki jest potrzebny, a dodatkowym atutem jest możliwość zrobienia zdjęć makro. Sam zaopatrzyłem się w 24mm posiadając już 35mm F1.2 DG DN i 85mm F1.4 DG DN. Natomiast mam nadzieję w niedalekiej przyszłości dokupić 35mm F2, a F1.2 zostawić sobie na sesje i sytuacje wymagające wpuszczenia więcej światła.
__________
Tomasz Tołłoczko
WEB: https://tomasztolloczko.com/