Według japońskiej filozofii zajęcia, które pozwalają nam na dostrzeżenie sensu i przyjemności w życiu, wyzwalają twórcze i porywające flow. Obok rodziny i przyjaźni praca to najważniejszy składnik życia. Powinna być przyjemnością, ponieważ poświęcamy jej w końcu sporą część świadomego życia. O pasji, która przerodziła się w zawodowstwo, nieustannym kształceniu i doskonaleniu siebie, a także o bajkowym zastosowaniu obiektywów Sigma, rozmawiamy z Anną Podsiedlik.
Aniu, uważasz, że jesteś kobietą spełnioną. Matką, żoną i urodzoną optymistką. Jak sama mówisz, każdy z nas szuka w życiu sensu i spełnienia. Twoim spełnieniem jest macierzyństwo, ale także to, że robisz to, co kochasz. Skąd czerpiesz inspirację dla swoich prac?Anna Podsiedlik: Przede wszystkim z otaczającego mnie świata, a także z podróży i ulubionych filmów, które oglądam razem z dziećmi. Moje dzieci, a także Park Szczęśliwicki w Warszawie, naprzeciwko którego mieszkamy, zapoczątkowały moją przygodę z fotografią. Dla mnie, jako dla fotografa, każdy kwiatek, płotek czy ścieżka są inspiracją. Parzę na nie innymi oczami, ale oczywiście musiałam się tego nauczyć.Od dawna fotografujesz? Co ukształtowało Twój styl?A.P.: Po raz pierwszy wzięłam do ręki aparat, dwa miesiące po urodzeniu Oskara, czyli 9 lat temu. Gdy zrezygnowałam z pracy zawodowej, miałam więcej czasu na przeglądanie internetu. Kiedy zobaczyłam te wszystkie bajkowe kadry, pomyślałam, że ja też mogę zrobić takie zdjęcia. Wyciągnęłam, więc starą lustrzankę Canona 350 d z obiektywem kitowym.Na początku fotografowałam na automacie i zupełnie nie wiedziałam, czym jest ISO, balans bieli i punkty AF. Zdjęcia były za zielone, za ciemne, nieostre. Nic nie potrafiłam, ale nie poddawałam się. Trzy miesiące później zapisałam się na warsztaty dla mam.Na początku postrzegałam to tylko jako pasję, która zastępowała mi pracę, której trochę mi brakowało. Zaczęłam robić mnóstwo zdjęć i publikować je na Facebooku. Znajomi kontaktowali się ze mną i chwalili moje prace: „O! Jakie fajne zdjęcia zrobiłaś Oskarkowi. To może mojemu Karolkowi też takie zrobisz?” I tak się zaczęło. Styl fotografowania oparłam na fotografii amerykańskiej.
Mówisz o sobie, że jesteś samoukiem. Ile lat zajęło Ci doskonalenie do etapu zawodowstwa?A.P.: Od pasji do zawodowstwa, czyli do momentu, w którym rozpoczęłam realizację sesji płatnych i kupiłam lepszy aparat, minęły dwa lata. Jednak nieustannie się szkolę i nie spoczywam na laurach. Niektórzy mówią, że zmieniam obróbkę, co 2-3 miesiące i że muszą zapisać się do mnie na warsztaty, ponieważ ja zawsze coś nowego powiem. To mnie pochłania i nie potrafię zatrzymać się w miejscu.Uważam jednak, że moje zdjęcia wciąż nie są tak doskonałe, jak bym tego chciała, dlatego uczę się nieustannie. Dziewięć lat temu, gdy zaczynałam, nie było kursów i warsztatów. Kontaktowałam się z fotografami, aby podpytać o ich pracę. Niektórzy odpowiadali: „Jak będziesz fotografowała 7 lat, to pogadamy”. Byli niechętni, aby dzielić się wiedzą.Zupełnie tego nie rozumiałam, dlatego teraz postępuję zupełnie na odwrót i z chęcią przekazuję fotograficzne smaczki na swoich warsztatach. Z punktu widzenia TopManagera, na którego stanowisku pracowałam, zawsze uważałam, że kluczowe jest dzielenie się wiedzą, dlatego nie mam z tym problemów. W fotografii nie ma konkurencji. Mamy 38 mln ludzi, a tylko 5000 fotografów. Każdy fotograf i jegozdjęcieznajdzie swojego odbiorcę.Największą miłością pokochałaś fotografię plenerową, fotografując przede wszystkim dzieci, rodziny i kobiety w ciąży. Jak Twoja specjalizacja wpływa na dobór sprzętu?A.P.: Zasadniczo. Najważniejsze są dla mnie idealne przygotowanie do sesji, naturalność i prawdziwe emocje. Po kilku latach, gdy bierzemy fotografię do rąk, na której synek przytulił się do taty, nie jest ważne, że nie widać jego oka. Ważne jest zatrzymanie tej chwili i emocji.Nauczyłam się, że ludziom należy pokazać, czego od nich oczekujemy. Warto wcześniej przygotować scenariusz sesji, który pozwoli na oswojenie ich z myślą o planie zdjęciowym. W ten sposób dajemy im komfort bycia fotografowanym. Staram się nie ustawiać ludzi, ale aranżować scenkę, która umożliwi opowiedzenie pewnej historii.Nie lubię sztuczności na zdjęciach, sztucznych min i pozowania. Odpowiednia ogniskowa daje przestrzeń zarówno osobom fotografowanym, jak i mnie. Ten komfort mam przy fotografowaniu długimi ogniskowymi, czyli 105, 135 i 200 mm. Nie patrzę ludziom aparatem w twarz, a oni się nie stresują. Każdy z nas ma swoją przestrzeń.Ile i jaki sprzęt na ogół zabierasz na swoje sesje?A.P.: Ograniczam się do absolutnego minimum. W plenerze nie używam dodatkowego światła, blend i innych akcesoriów. Szukam światła i pracuję na świetle. Największą miłością pokochałam obiektyw Sigmy 105mm F1.4. Od sierpnia 2018 roku nie zdarzyło mi się podpiąć innego obiektywu w plenerze.
Twoje zdjęcia zyskały miano bajkowych. Jak sama mówisz o swojej pracy – pokazujesz zwykłych ludzi w prosty, ale magiczny i niezwykły sposób. Jak obiektywy Sigmy wpływają na kreowanie efektów, jakie planujesz osiągnąć?A.P.: Moje zdjęcia mają małą głębię ostrości. Pracuję na przysłonie tylko 1.4, a to bajkowe rozmycie na zdjęciach to efekt. Za to kocham obiektywy Sigmy, a 105-tka jest strzałem w dziesiątkę! Jest świetna do fotografii ciążowej, rodzinnej i dziecięcej. Osoby fotografowane mają zagwarantowaną strefę prywatności, a ja mogę spokojnie porozumiewać się z nimi. Czasami podczas zdjęć muszę zainteresować malucha „Patrz, tutaj wiewióreczka biegnie.” Dzieli nas odległość, ale maluch mnie słyszy. Efekty zdjęć rekompensują wagę obiektywu.Co daje Ci współpraca z Sigmą w roli ambasadora?A.P.: Każdy problem mogę od razu skonsultować i otrzymuję fachową pomoc. Na bieżąco jestem informowana o wszystkich nowościach. Otrzymałam możliwość testowania obiektywów, dzięki temu pomagam innym fotografom, którzy często zawracają się do mnie z prośbą o doradztwo. Możliwości testowania obiektywów dają mi realną szansę na wartościową podpowiedź. Poza tym to dla mnie niesamowity prestiż i ogromne wyróżnienie. Mój osobisty sukces i uwieńczenie wieloletniej pracy.Jakie dostrzegasz zalety korzystania ze sprzętu Sigmy i z jakiego powodu go polecasz?A.P.: Właśnie wybieram się do Toskanii, gdzie zamierzam testować obiektyw100-400mm. Cały czas odkrywam nowe produkty. Sigma posiada szeroką gamę asortymentu, więc wybór jest ogromny.Czy jesteś w stanie wskazać najczęściej popełniane błędy w swojej specjalizacji?A.P.: Zdjęcie jest interesujące dzięki kompozycji. Na początku przygody z fotografią jednym z moich standardowych błędów było ciasne kadrowanie. Szerokie kadry pozwalają opowiedzieć historię, a widz może ją poznać. W ciasnych kadrach jest to wykluczone, więc zamykamy możliwość inspiracji innych ludzi. Ktoś bardzo szybko przejrzy zdjęcia i przejdzie dalej, ponieważ nie ma na czym się zatrzymać. Staram się robić takie zdjęcia, które umożliwią każdemu opowiedzenie innej historii.
Jeśli pozwolisz, zajrzyjmy może w kulisy Twojej pracy. Z jakimi największymi wyzwaniami spotykasz się w roli fotografa?A.P.: Sesja nie jest dla mnie wyzwaniem, sesja jest przyjemnością. Mam marzenia fotograficzne, których jeszcze nie spełniłam.Jakie ?A.P.: W tym roku zamierzam fotografować w Norwegii. Dostałam także zaproszenie na prowadzenie warsztatów w Australii.A jakie są Twoje plany fotograficzne na najbliższe miesiące?A.P.: Do marca 2020 roku mam zamknięty cały kalendarz warsztatów. Jest on dostępny na mojej stronie. Poza tym to właśnie wyjazd do Toskanii, Prowansji, Irlandii, Hiszpanii, Norwegii i na Cypr. No i Australia.Na koniec życzę samych inspirujących podróży i dziękuję za rozmowę.Anna Podsiedlik
– z wykształcenia ekonomistka, z pasji fotografka. Największą miłością pokochała fotografię plenerową, fotografując przede wszystkim dzieci, rodziny i mamy ciążowe. Jej zdjęcia zdobyły miano bajkowych. Od kilku lat prowadzi szkolenia, podczas których nie tylko dzieli się wiedzą i doświadczeniem, ale przede wszystkim „zaraża” miłością do kadrów pełnych ciepła i magii.