Technologie XXI wieku zaoferowały nam wiele nowych rozwiązań w dziedzinie fotografii. Sprawiły też, że fotografowanie stało się wygodne i łatwiejsze. Jednym z przejawów tej wygody są obiektywy typu zoom. Obiektywy zmiennoogniskowe znajdują się dziś w arsenale niemal każdego fotografa.
Fotografia to młoda dziedzina sztuki. Historia zoomów jest jeszcze krótsza. W przyszłym roku będziemy obchodzili 60-lecie pojawienia się na rynku Kilfitta 36-82 mm – pierwszego zoomu, przeznaczonego dla aparatów fotograficznych 35 mm. Minione dekady ukształtowały obiektywy zmiennoogniskowe w wielu aspektach. Przede wszystkim w kontekście jasności oraz oferowanej jakości obrazu. Z biegiem czasu zoomy stawały się lżejsze i bardziej uniwersalne pod względem długości ogniskowych. Aż w końcu zrobiły się… popularne.
Rodzaj używanego obiektywu to indywidualny wybór każdego fotografa, zależny głównie od budżetu oraz rodzaju uprawianej fotografii. Zoom to wygoda i uniwersalność. Stałka to jasność, bardziej atrakcyjny bokeh i często lepsza jakość obrazu. Czy to jednoznacznie wskazuje, który z nich jest lepszy?
W ostatnich latach obiektywy stałoogniskowe systematycznie wypierały z mojej torby fotograficznej zoomy. Są jednak sytuacje, w których trudno obyć się bez obiektywu o zmiennej ogniskowej. Z tego właśnie powodu zostawiłem trzy z nich. Na niepełnoklatkowym Nikonie używam na co dzień obiektywów Sigma ART 18-35 mm F1.8 oraz Sigma 50-100 mm F1.8 DG HSM. To połączenie wygody, wysokiej jakości obrazu oraz niespotykanej na co dzień w świecie zoomów jasności.
Na pełnej klatce jest to Sigma ART 24-70 mm f/2.8 DG HSM. To dla mnie obiektyw o niemal idealnym zakresie ogniskowych. Szkło jest na tyle szerokie, że bez problemu nadaje się do fotografii ulicznej, reportażowej czy krajobrazowej i na tyle długie, że sprawdzi się w fotografii studyjnej lub chociażby portretowej.
W dzisiejszych czasach obiektywy ze światłem f/2.8 do najjaśniejszych już nie należą. Ale jeśli patrzeć na jakość obrazu oferowaną na wyższych czułościach przez współczesne lustrzanki, to dla wielu fotografów będzie to problem drugorzędny. Pozostaje jeszcze oczywiście kwestia rozmycia tła… Wydawałoby się, że w tej materii nie da się na krótkich zoomach osiągnąć nic ponadprzeciętnego. A jednak… Okazuje się, że moje trio sprawuje się tutaj całkiem przyzwoicie! Jeśli dodać do tego jakość obrazu, jaką oferują te obiektywy, otrzymuję idealny zestaw codzienny, przeznaczony do wielu różnych rodzajów fotografii.
FloraPoint to miejsce unikalne. Od połowy listopada do złudzenia przypomina „gwiazdkowe” sklepy rodem z Manhattanu. Przyjeżdża się tutaj nie tylko po to, aby kupować świąteczne dekoracje i piękne kwiaty, ale głównie po to, żeby poczuć magię Świąt. To także rewelacyjny poligon do wypróbowania możliwości obiektywu. Czy Nikon D750 z nakręconym na niego obiektywem Sigma ART 24-70 mm sprostał zadaniu? Czy pokazał choć cząstkę piękna i klimatu, zawartego w tym magicznym okresie? Myślę, że zdecydowanie tak! Ale oceńcie sami…