Całkiem niedawno byliśmy świadkami jednego z najgłośniejszych wydarzeń tego roku w Polsce – mowa tu oczywiście o 29. Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ilość pozytywnych emocji związanych z chęcią pomocy tym, którzy tej pomocy najmocniej potrzebują, przyczynia się do tego, że zawsze niezwykle miło jest do tego dnia wracać. Czy ktoś z Was miał okazję poznać pracę fotografa podczas tego wyjątkowego wydarzenia? O tym, jak i o wpływie pandemii na rynek fotografii w Polsce rozmawiamy z fotografem – Dariuszem Bresiem. Zapraszamy!
Darku, w ostatnim roku mieliśmy trochę zmian na rynku fotograficznym, jak to wyglądało u Ciebie?
Było trochę zawirowań, ale myślę, że radzę sobie z tym dobrze. Wypadło większość zleceń eventowych, klubowych i ślubów. Na szczęście nie mam specjalizacji i fotografuję praktycznie wszystko. Więc sesje biznesowe, wnętrz czy produktowe zostały – tak jak i WOŚP czy Pol’and’Rock.
W tym roku większość zleceń też wykonałem bezlusterkowcami. Jednego D5 się pozbyłem, został jeszcze jeden, ale zachowuję go, aby sprawdzić czy nowe zetki dadzą radę w klubowych warunkach, jak wiadomo w aktualnej sytuacji nie ma jak tego sprawdzić.
Obecnie fotografuję Z 6II i Z 7II. W kilku istotnych dla mnie punktach seria Z II daje dużo więcej niż D5. Na ostatnim finale WOŚP używałem tylko Z 6II i to jest puszka stworzona wręcz do takiego repo.
Często przewijałeś mi się w telewizyjnych relacjach z finału, widziałem, że było dynamicznie. Od dawna współpracujesz z WOŚP ?
Parę ładnych lat. Podczas jednego z finałów zrobiłem materiał, tak naprawdę bardziej dla siebie, ale zdjęcia zostały zauważone przez Fundację i tak to się zaczęło. Zdjęcie z finału trafiło na licytację, z bardzo fajnym wynikiem, a potem to już regularna współpraca nie tylko podczas finału czy Kostrzynia.
Ale też podcza meczów TVN vs WOŚP czy sesji studyjnych Jurka Owsiaka.
Podobnie jak w poprzednich latach, w trakcie finału było bardzo dynamicznie. Robi się tłok, wchodzimy sobie w kadry, masz kilka chwil na pracę, po czym kurz opada, dzieje się mniej, czekamy na kolejne wejścia. Do tego światło, wszystko miga, zmienia barwy, przygasa po to, by wybuchnąć natężeniem, pięknie się to ogląda, ale fotografując musisz być przytomny, reagujesz na zmiany albo nie masz zdjęć.
Albo włączasz tryb pół automatyczny i reaguje aparat
Haha, nieeeee, ja manualny człowiek jestem (w tym wypadku). Ekspozycja to moja sprawa, nie aparatu. Tu jest mega wsparcie Zetek, w ogóle bezlusterkowców. W wizjerze od razu mam finalną ekspozycję, widzę jak będzie wyglądało zdjęcie przed naciśnięciem migawki, w D5 tego nie miałem. To mega ułatwienie i przyspieszenie pracy.
To dlatego przeszedłeś na bezlustra?
Nie do końca. Zachowałem jedną D5, na okazję bardzo trudnych warunków klubowych, których nie mogę obecnie przetestować, bo kluby zamknięte. W każdych innych warunkach, tak, używam już tylko bezluster.
D5 mają dwie kluczowe (dla mnie) cechy. Pierwsza to optyczny wizjer. Kiedyś elektroniczne wizjery wymagały dopracowania: smużenie, lagowanie, etc. Jak się pracuje pół godziny dziennie, ok, można to zlekceważyć. Przy dłuższych pracach to było dla mnie męczące.
Drugą cechą był skuteczny AF w słabych warunkach. Lwią część mojej pracy to też reportaże klubowe. Puszka ma tu kluczowe znaczenie. Gdy otworzą kluby, to zobaczymy, jak poradzi sobie Z 6II, który ma czulszy już AF od D5.
Obecnie bezlusterka mają poprawiony wizjer i AF. Mają też potężną przewagę możliwości, choćby podgląd ekspozycji, punkty AF w całym kadrze, brak BF/FF, większy i jaśniejszy wizjer, cicha praca, nooo i przede wszystkim przyjemność z fotografowania. Dźwięk migawki jest przyjemny i cichy, w przeciwieństwie do D5, gdzie seria brzmi jak kałasznikow.
Kończę właśnie pojedynek Z 6II vs D5, będą w nim plusy i minusy systemu bezlusterkowego i lusterkowego, ciekawych zapraszam na mojego bloga.
Minusem systemu Z jest obecnie mała ilość natywnych szkieł i zupełny brak obiektywów klasy 1.4.
Tutaj sprawdza się adapter FTZ
Dokładnie. FTZ dodaje skrzydeł systemowi Z. Wszystkie moje obiektywy pracują bez zarzutów, mało tego – pracują lepiej niż na lustrzankach. Bezlusterko to naprawdę milowy krok foto.
Oczywiście czekam też na Sigmy z mocowaniem Z!! Kiedy będą?!
My też czekamy, ale jak widzisz adapter sprawdza się doskonale, więc zobaczymy ile wody jeszcze upłynie… Fotografowałeś na otwartych przysłonach?
Większość przypadków tak, chyba że chciałem uzyskać większą głębię ostrości, aby złapać grupę kilkuosobową, bądź ogrom imprezy na szerokim kącie.
Na WOŚP w planie była praca z Wielką Trójcą czyli 14-24 2.8, 24-70 2.8 i 70-200 2.8, ale tych szkieł używa praktycznie każdy, więc i zdjęcia, poza obróbką i kadrem, nie będą się wyróżniały niczym.
Dlatego stałki 1.4 były podstawowym moim zestawem. 20mm, 28mm, 105mm Art, uzupełnione 14-24mm 2.8 dla pokazania wielkości imprezy i rybka dla urozmaicenia kadrów.
105mm 1.4 to dla mnie obecnie ideał reporterski. Tak wiem, że to brzmi dziwnie skoro szkło przeznaczone jest do portretu, ale ja patrzę zawsze na to, co mogę zyskać. Daje niesamowitą plastykę i, co ważne, zaciekawienie ludzi, bo wygląda zabójczo i nie jak turystyka krajoznawcza 😉 Można też schować się za przeszkodę i fotografować z ukrycia będąc niezauważonym ze względu na zasięg 105 mm.
To, co widzimy na ekranach telewizorów to tylko końcówka, wiele rzeczy dzieje się w strefie przygotowań, a potem stan po burzy.
Dokładnie, w tym roku fotografowałem przez 17 dni, przychodziłem na 2 godziny, czasem na cały dzień. Przygotowania, konferencje, było co robić.
Fotografowanie na finale to dla mnie duma i mega przyjemność, a jednocześnie zero stresu i pełen luz. Poza tym w pełni identyfikuję się z Fundacją, zdjęcia nomen omen od serca.
Bardzo ciekawe zdjęcia, gratuluję świetnej pracy, widać rękę zawodowca! Jakaś złota porada dla osób zaczynających w tego typu fotografii?
Odwaga i pewność siebie. To przyjdzie wraz z powiększaniem doświadczenia. Widzę fotografów, którzy robią to, co zastaną, barierą jest wstyd i nieśmiałość.
Patrząc wstecz wiem, że jeśli nie „rozepchniesz się łokciami”, nie zawołasz „ jeszcze do mnie proszę”, „spójrz tutaj” itp. wiele stracisz. Ja też tak miałem, nie wiedziałem czy można, czy wypada i traciłem wiele ciekawych ujęć.
Przełamałem się 6 lat temu robiąc sesję dla Ambasadora Chin, ja jeden, sam na sam z Ambasadorem w Chińskiej Ambasadzie. Wiedziałem, że będzie ciężko. Wiecie, majestat, poważna persona, nie wiem czy wypada go ganiać po budynku i ustawiać, pomyślałem: kolego, stoi przed Tobą model, robiłeś już takich wielu, zarządzaj nim, rób robotę i domu.
I poszło: kilka krótkich poleceń, kilka zmian pozycji, pójdźmy jeszcze na zewnątrz do parku, wszystko grzecznie, ale stanowczo. Ambasador widział, że panuję nad sytuacją, że wiem o co mi chodzi, więc współpracował.
To był ten dzień, kiedy zmienił mi się pogląd na fotografię, a właściwie sposób fotografowania.
I teraz można mnie usłyszeć „HAAALLLOOO jeszcze tutaj”, i dostaję to, co chcę. Odwaga i pewność siebie w kontakcie z modelami, nie tylko podczas reportażu, to podstawa udanych zdjęć.
Pięknie, dziękuję za rozmowę,
Dziękuję.
__________
Zdjęcia: Dariusz Breś
Instagram @dariuszbres.pl