SZANOWNI, MOI DRODZY KOCHANI!
DR5000 to marka, na renomę której pracujemy od lat. Ponad dekadę temu postanowiliśmy, że spróbujemy robić to, co od zawsze było naszym marzeniem i w zasadzie z dnia na dzień porzuciliśmy wszystko, czym zajmowaliśmy się wcześniej i rozpoczęliśmy naszą wielką przygodę z fotografią zawodową. Prywatnie jesteśmy rodzeństwem, zawodowo wspólnikami, ale łączy nas też fotografia, którą oboje traktujemy jako pasję, hobby i źródło ogromnej fascynacji. To fotografia powoduje, że jako rodzeństwo w dorosłym życiu nadal mamy wspólne sprawy, a dla każdego z nas praca nie jest przykrym obowiązkiem. Nasi klienci płacą nam za to, czym i tak chętnie zajmowalibyśmy się po godzinach. DR5000 to Diana i Rafał, i nikt więcej.
FRANCUZKA I NIEMIEC
W pracy jesteśmy jednak podzieleni. Każde z nas ma swoje upodobania, mamy inne charaktery, a nasza wiedza i doświadczenie różnią się. Często żartujemy, że mamy dwa różne podejścia do sprawy. Ja, Rafał, jestem jak Niemiec. Nieco nudny, ale odpowiedzialny, kompetentny i poukładany. Mam zawsze przygotowane karty pamięci, zawsze naładowane baterie, zawsze czystą optykę, i nawet w najtrudniejszych warunkach zawsze wykonam poprawne zdjęcie. Będzie ostre, kolorowe i technicznie poprawne, czasem dopracowane wręcz do granic absurdu. To ja jestem odpowiedzialny za techniczną stronę DR5000. Tymczasem Diana to artystka i mówimy, że jest fotograficzną Francuzką. Ma ogromy dar do widzenia otoczenia w niezwykle piękny sposób, zawsze ma odmienne spojrzenie od wszystkich innych. Kiedy oboje tracimy już siły, kiedy brak nam inspiracji, Diana zawsze weźmie aparat i zupełnie beznamiętnie wciskając spust, wykona coś, o czym nie sposób nie powiedzieć “dobre”. Oczywiście może jej się zdarzyć, że wykona najlepsze zdjęcie świata, ale zapomni włożyć do aparatu karty pamięci. Zawsze „wyciapie” wyświetlacz aparatu makijażem, a gdy sięga do torby po nową baterię, często zużytą zmienia na zużytą, ale dzięki temu, że jest nas dwoje, każde z nas ma swój zakres zadań, obowiązków i każde z nas ma głębokie poczucie odpowiedzialności w zakresie, w którym czuje się najpewniej. W ten sposób nigdy nie zawodzimy, a podczas pracy uzupełniamy się, wspomagamy nawzajem i uczymy do siebie. Dzięki Dianie ja jestem lepszym fotografem, a dzięki mnie, Diana może w ogóle “być” tym najlepszym fotografem, jakiego znam.
I może dziś brzmi to wszystko pięknie i bardzo górnolotnie, jednak DR5000 to nie zawsze było pasmo sukcesów. Nasza historia to też wiele niepowodzeń i porażek, a gdy przytrafiały nam się sukcesy, to były okupione ciężką pracą i wyrzeczeniami. Zaczynaliśmy tak jak każdy, od zupełnego zera. Nie mieliśmy wiedzy, nie mieliśmy środków na sprzęt. Zaczynaliśmy z kwotą 800 zł – tyle wydaliśmy na pierwszy aparat z obiektywem i wtedy nie mieliśmy już ani złotówki na drugi. Bardzo chętnie zdobywaliśmy wiedzę, a ta akurat była dostępna w dużej mierze za darmo. I szybko okazało się, że bez dużego wkładu finansowego w sprzęt, nie będziemy w stanie fotografować zawodowo. Postanowiliśmy zapożyczyć się i zakupić sprzęt, ale taki “na pełnej petardzie”. Za namową bardzo wielu fotografów uznaliśmy, że potrzebujemy, tak zwanej “świętej trójcy obiektywów”: 14-24, 24-70 oraz 70-200. To zestaw optyki stało-świetlnej, która pokryje ogromny zakres ogniskowych, od 14 mm do 200 mm. I to był błąd, bo nie każdy fotograf jest taki sam, nie każdy fotografuje w identycznym stylu, a to co dla jednego jest kluczowe, dla innego może okazać się wręcz nieatrakcyjne.
JASNE…
W pracy zawodowej zajmujemy się między innymi fotografią ślubną i ten rodzaj fotografii traktujemy jako matkę wszystkich dziedzin fotografii komercyjnej. Podczas fotografowania uroczystości ślubnej wcielamy się w rolę reporterów, rejestrujemy wydarzenia, sytuacje, ludzi. Podczas sesji portretowych stajemy się portrecistami i musimy wykazać się umiejętnościami pozowania modeli, odnajdowania atrakcyjnych kątów twarzy, ciała. Ale nie tylko. Jeśli widziałeś kiedykolwiek piękne zbliżenia obrączek ślubnych, wnętrz stodoły czy stylową foto-budkę, to wiedz, że wykonał je ten sam fotograf – reportażysta, portrecista – tyle, że tu na chwilę zajął się makrofotografią, fotografią architektury i fotografią studyjną. Wielu fotografów ślubnych do reportażu przemyca fotografię uliczną, a jakby się uprzeć, można by próbować wskazać elementy fotografii sportowej. Fotografia ślubna jest jak czarna dziura, wciąga bardzo wiele innych dziedzin fotografii, ale przez to, że to tak wielka fotograficzna otchłań, to zakres ogniskowych od 14 mm do 200 mm to faktycznie dobry wybór. W tej dziedzinie warto mieć każdy obiektyw – nie zaszkodzi, a prawdopodobnie przyda się.
Chwila! Przed momentem wspomniałem, że “święta trójca” to był błąd, a teraz nagle zakres 14-200 to dobry wybór? No… tak, bo świat nie jest zero jedynkowy! A więc po kolei.
Dobre technicznie zdjęcie to pojęcie względne i z gustem ciężko dyskutować, ale my zawsze, gdy podglądaliśmy innych fotografów, zachwycaliśmy się zdjęciami, które technicznie wykonane były tak, aby wyglądały atrakcyjnie. A to prawie zawsze oznaczało zdjęcia o płytkiej głębi ostrości, w której autor zdjęcia skupia uwagę na temacie za pomocą ostrości. Wychowani na zdjęciach z pełnoklatkowego analogowego Zenita nigdy nie zaakceptowaliśmy ogromnej głębi zdjęć z telefonów i kompaktów. Te zdjęcia, które ceniliśmy to nie było F2.8, to była znacznie płytsza głębia ostrości i wtedy wierzyliśmy, że to było przynajmniej F1.4, czyli jasne stałki.
Dziś jesteśmy znacznie bardziej doświadczonymi fotografami i już wiemy, że czasem to było F1.4, ale czasem F2.8. Otóż płytką głębię ostrości uzyskujemy za pomocą dużego otworu przesłony, ale w praktyce nie zawsze to jest prawda, bo dla skrajnych wartości zakresu ogniskowych, czyli dla 14 mm i 200 mm sprawa ma się zupełnie inaczej.
W przypadku ogniskowych ultra szerokich my stosujemy obiektyw Sigma 14-24 F2.8 DG, wychodząc z założenia, że tak szeroka perspektywa fizycznie uniemożliwia uzyskanie płytkiej i plastycznej głębi ostrości. Tak więc generalnie staramy się tak szerokie obiektywy przymykać do wartości F8, a przesłonę otwieramy dopiero wtedy, gdy brakuje nam światła lub gdy wiemy, że jesteśmy na tyle blisko planu ostrości, że uda nam się uzyskać wyraźne rozmycie tła.
Na drugim końcu skali mamy obiektywy klasy 70-200 F2.8 i to instrument, którym przez dwa lata pracowaliśmy z ogromną satysfakcją, ale te obiektywy są na tyle ciężkie, że Diana nie była w stanie pracować nim dłużej niż krótką chwilę i dziś nie pracujemy już optyką tego typu.
To o tyle ciekawe urządzenia, że pomimo względnie małego otworu przesłony F2.8, perspektywa ogniskowej 200 mm powoduje powiększenie tła i jego rozmycie jest bardzo duże. To połączenie dość dużej głębi ostrości z piękną plastyką obrazu i jest to idealny obiektyw do portretu. Zwłaszcza w przypadku fotografii portretowej, takim urządzeniem można uzyskać dużą głębię ostrości na twarzy fotografowanej osoby, ale przy zachowaniu pięknego rozmycia tła.
Wniosek więc jest taki, że na końcach skali 14-200 mm nie szukamy dużych otworów przesłony. Na szerokim końcu fizycznie nie jesteśmy w stanie uzyskać płytkiej głębi ostrości, a na długim końcu, nawet duża głębia ostrości zapewni plastyczne rozmycie tła.
…STAŁKI
My jednak jesteśmy ogromnymi adwokatami optyki stałoogniskowej, o bardzo dużym otworze przesłony, i środek zakresu 14-200 mm pokrywamy praktycznie dwoma ogniskowymi. W fotografii reportażowej, ślubnej, portretowej oraz studyjnej stosujemy wyłącznie dwa obiektywy: Sigma 35 mm F1.2 DG DN oraz Sigma 85 mm F1.4 DG DN. Chętnie posiłkujemy się innymi kątami widzenia, ale tymi dwoma ogniskowymi bylibyśmy w stanie wykonać cały reportaż ślubny, na dokładnie takim samym poziomie, jak zdjęcia, które prezentujemy w naszym portfolio. To tak bardzo skuteczne urządzenia, że my zamiast „trójcy”, uznajemy tę… „dwójcę”!
85mm to ogniskowa portretowa. Jest to doskonała ogniskowa do fotografowania twarzy, całych postaci, ale jest to na tyle wąski kąt widzenia, że świetnie zastępuje teleobiektyw i doskonale sprawdza się w reportażu ślubnym. To tym obiektywem wykonujemy wszystkie portrety, bo do tego ten obiektyw został stworzony i w tej roli sprawdza się doskonale. Dość długa ogniskowa zapewnia korzystną perspektywę podczas fotografowania twarzy, bo z jednej strony to nie jest obiektyw szerokokątny i nie powoduje przerysowań, ale nie jest to też obiektyw bardzo długi i kadry z 85tki nie sprawiają wrażenia „kwadratowych” lub wręcz „wklęsłych”.
Jednak największą zaletą tego urządzenia jest duży otwór przesłony. 85mm F1.4 to dla nas od zawsze był synonim plastyki obrazu i gdy w 2011 roku zdecydowaliśmy o zakupie pierwszego aparatu pełnoklatkowego, kupiliśmy go z pierwszym pełnoklatkowym obiektywem i była to właśnie 85-tka F1.4. To był naturalny wybór – najlepszego narzędzia do zadania, które uznaliśmy za najważniejsze.
Jeszcze do niedawna stanowisko jasnej 85-tki w naszym arsenale piastowały Sigmy 85mm F1.4 DG HSM. Dwie – bo bardzo często, podczas reportażu ślubnego, fotografujemy tymi urządzeniami równolegle, a dwa takie same obiektywy zapewniają nam nie tylko takie samo pole widzenia, ale również identyczne kolory, identyczną plastykę obrazu. Umożliwiają nam wykonywanie równolegle identycznych zdjęć. Sigma 85mm od wszystkich innych obiektywów tego typu, którymi przez lata pracowaliśmy, różni się przede wszystkim doskonałością obrazu, która w tych obiektywach bywa bardzo różna. Należy zrozumieć, że każdy obiektyw posiada mniejsze lub większe wady optyczne, każdy obiektyw działa w oparciu o te same możliwości i ograniczenia fizyki. Zwykle jest tak, że im taki obiektyw jest ostrzejszy, tym mniej plastyczny zapewnia obraz i odwrotnie – te najbardziej magiczne obiektywy są kompletnie nieostre. Sigma 85mm F1.4 DG HSM ART z ograniczeniami fizyki radzi sobie doskonale i czuć, że to obiektyw o bardzo nowoczesnej konstrukcji. Zapewnia wysoką ostrość nawet w narożnikach kadru oraz wysoki kontrast na całkowicie otwartej przesłonie, nie tracąc jednocześnie na jakości rozmycia tła i plastyce obrazu. A to umożliwia czerpanie z największego potencjału tej ogniskowej i tego otworu przesłony.
Oczywiście, ta doskonałość ma swoją cenę i w przypadku tego obiektywu jest to waga i rozmiar. Sigma 85mm nie jest ani mała, ani lekka, ale chcąc uzyskać obraz o tak wysokiej jakości, należy się pogodzić z przyjętymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi. Mnie nie dziwi, że dobrej jakości głośniki są duże oraz ciężkie i rozmiaru tej 85-tki nie traktujemy jako wady i bardzo szybko zaakceptowaliśmy jej gabaryty.
Dlatego, kiedy w 2020 roku Sigma zaprezentowała nową wersję tego obiektywu, po przeczytaniu specyfikacji od razu wiedzieliśmy, że dni wersji HSM są policzone. Nowa wersja DN miała zapewnić nie gorszą jakość obrazu od wersji HSM, miała zachować cenę poprzednika, a przy okazji miała być mniej więcej o połowę mniejsza i lżejsza, czyli miała nie odziedziczyć jedynych wad poprzednika. Dziś nasze oba egzemplarze modelu HSM zastąpiły wersje DN i to bezapelacyjnie najlepsze 85-tki jakimi mieliśmy przyjemność pracować.
W praktyce Sigma 85 mm F1.4 DG DN to obiektyw, któremu bardzo ciężko wytknąć jakąkolwiek wadę. Choćby jedną. DN odziedziczył wszystkie moce modelu HSM i pod praktycznie każdym względem został minimalnie ulepszony. Jednak z perspektywy użytkowników HSM, to co dla nas stanowi największą przewagę DN to wygoda użytkowania. Nowe obiektywy są o połowę lżejsze, ale przede wszystkim są o połowę krótsze, co powoduje, że aparat jest o niebo lepiej wyważony. To różnica tak duża, że od niedawna znowu jesteśmy w stanie fotografować tą ogniskową za pomocą jednej ręki. To bardzo znaczna różnica, bo Sigma 85 mm F1.4 DG HSM waży tyle, co nowa Sigma 85 mm F1.4 DG DN wraz z aparatem Sony A7 MK III. Przypominam – my pracujemy dwoma egzemplarzami tej ogniskowej, a to blisko 1.5 kg różnicy w ogólnej wadze sprzętu.
Oczywiście, pod względem jakości obrazu nowy model DN nie jest gorszy od poprzednika, jest wręcz zauważalnie lepszy, ale pod tym względem tych obiektywów nie dzieli przepaść, a my nigdy nie mieliśmy uwag do jakości obrazu HSM. Myślę, że gdyby DN nie był tak mały i lekki, nie ustawilibyśmy się w kolejkę po nowy model.
Drugim obiektywem z „dwójcy” jest ogniskowa 35mm. Co ciekawe, to jedna z ostatnich ogniskowych jaką odkryliśmy w pracy zawodowej, ale z czasem okazała się na tyle uniwersalną, że dziś ogromna większość naszych zdjęć stanowią kadry o polu widzenia w okolicach 65 stopni. Dziś jest to dla mnie pierwszy obiektyw w reportażu ślubnym. Stąd to urządzenie bardzo ważne w naszej pracy, o ile nie najważniejsze. 35 mm to moim zdaniem najkrótsza ogniskowa, którą można określić mianem obiektywu standardowego i w reportażu to narzędzie idealne. To obiektyw szerokokątny, ale bez znamion szerokiego kąta, bez nawet grama przerysowania perspektywy, co umożliwia fotografowanie w bardzo wielu dziedzinach fotografii, nie tylko reportażu. My tej ogniskowej używamy między innymi w fotografii architektury, w portrecie, w fotografii prywatnej, ale na festiwal również zabraliśmy 35tkę i biegaliśmy z nią po scenie „Przystanku Woodstock”.
Nasza 35-tka to od lat Sigma. Niegdyś, gdy fotografowaliśmy Nikonami, stosowaliśmy Sigmę 35 mm F1.4 ART i za pomocą tego obiektywu powstały wszystkie zdjęcia z serii „Ludzie Woodstocku”, jednak dziś do aparatów Sony używamy wyłącznie dwóch egzemplarzy Sigmy 35 mm F1.2 ART DG DN. Choć, w zasadzie nadal moglibyśmy pracować wersją F1.4. Oba te obiektywy są doskonałymi urządzeniami. Oba mają taką samą ogniskową. A na papierze jedyne co je odróżnia, to minimalna różnica w jasności. Wielokrotnie jesteśmy pytani, dlaczego wybraliśmy droższą wersję i czy warto dopłacić do wersji F1.2, a odpowiedź nie jest prosta.
Faktycznie tak jest, że oba te obiektywy rejestrują doskonały obraz. My wręcz uważamy, że jeśli wziąć pod uwagę stosunek jakości do ceny, są dla siebie jedyną konkurencją. Jednak prawda jest taka, że o ile wersja F1.4 zawsze dawała nam świetne rezultaty, o tyle wersja F1.2 jest po prostu lepsza w każdym calu i jest najdoskonalszą 35-tką jaką miałem w rękach.
Dla kogoś kto uważał na fizyce w szkole podstawowej i choć przez chwilę pochylił się nad konstrukcją obiektywu o ogniskowej 35mm, Sigma 35 mm F1.2 DG DN to obiektyw spektakularny. Każda 35-tka to wyzwanie konstrukcyjne i zwykle te obiektywy są kompromisem między jedną wadą, a drugą, ale jakość obrazu jaką można uzyskać z tej Sigmy wygląda jak „oszustwo”. Nagle na rynku pojawił się obiektyw o świetle F1.2, który jest ostrzejszy na F1.2 od wszystkich konkurencyjnych obiektywów F1.4 na F1.4. To obiektyw, który przez większy otwór przesłony, do każdego porównania startuje z gorszej pozycji, ale wygrywa wszystkie porównania, we wszystkich dziedzinach.
I czuć to w pracy tym urządzeniem. Sigma 35mm F1.2 zapewnia płytszą głębię ostrości, ale bokehu nie jest tylko więcej, a jest on bardzo „gładki”. O ile ilości rozmycia ja nie potrafiłbym wskazać palcem, w tej kwestii wersję 1.2 i 1.4 nie dzieli przepaść, o tyle rozmycie, jakość obrazu poza głębią ostrości w wersji 1.2 jest doskonała, co bezpośrednio przekłada się na plastykę obrazu, którą widać gołym okiem nawet w plikach o małej rozdzielczości. Wysoka ostrość planów ostrych, mikrokontrast, podkreśla rozmycie elementów poza planem ostrości. A że my bardzo ochoczo korzystamy z płytkiej głębi ostrości, jako narzędzia konstrukcji kadru, dla nas to podstawowy parametr definiujący dobry obiektyw.
Oczywiście nie należy wpadać w paranoję. To prawda, że ten obiektyw jest zaskakująco ostry, ale akurat ostrość widać tylko w dużym powiększeniu i z pewnością nie będzie to kluczowy parametr dla wykonywanych zdjęć. Jednak wybitna ostrość obrazu to bardzo ważna informacja. Ostry obiektyw to taki, który jest bardzo precyzyjnie zaprojektowany i wyprodukowany, bo na wrażenie ostrości wpływa nie tylko optyczna rozdzielczość soczewek w obiektywie, ale też niski poziom wad optycznych, takich jak aberracje poprzeczne, sferyczne, koma. Doskonałość obrazu w powiększeniu jest wynikiem doskonałości całej konstrukcji obiektywu, która usprawnia działanie całego systemu, jaki stanowi aparat oraz obiektyw. Do pomiaru ostrości w bezlusterkowcach wykorzystywana jest nie tylko detekcja fazy, ale również detekcja kontrastu i w przypadku obu tych rozwiązań, działanie pomiaru jest bardziej sprawne. Aparat będzie w stanie bardziej precyzyjnie wskazać plan ostrości, jeśli obiektyw tę ostrość przeniesie na matrycę. Dodatkowo, wysoka jakość obrazu od narożnika do narożnika bardzo wspomaga pomiar ostrości na brzegu kadru lub nawet w narożnych skrajach kadru. Ta jakość obrazu w połączeniu z wydajnymi silnikami odpowiedzialnymi za AF czyni z tego obiektywu wyjątkowo sprawne urządzenie. I nie ukrywam, że po pierwszym kontakcie z 35tką F1.2 byłem bardzo zaskoczony, bo nastawiałem się na coś zupełnie innego. Te jasne, ogromne obiektywy, zawsze były ociężałe i ostrzyły bardzo długo i niepewnie, tymczasem Sigma 35mm F1.2 jest w zasadzie demonem prędkości. Bez najmniejszego problemu radzi sobie z dynamicznymi sytuacjami w reportażach ślubnych. Możliwościami zaskakuje zwłaszcza podczas tańca, w ciemnych pomieszczeniach, oświetlonych dyskotekowym oświetleniem. W tych trudnych warunkach idealnie radzi sobie z trybami ciągłym AF-C i sprawia wrażenie, jakby aparat doskonale komunikował się z obiektywem. Ostrość nigdy nie błądzi, a w połączeniu z profesjonalnymi bezlusterkowcami Sony można śmiało powiedzieć, że statystycznie nigdy nie chybi, nawet w ciemnościach, gdy pracujemy na ISO6400.
W tych warunkach łatwo też zaobserwować różnego rodzaju odbicia i flary. Jeśli chodzi o mój gust, to flary to coś, co nigdy mi nie przeszkadzało. Potrafię osłonić obiektyw przed wpadającym światłem i w ten sposób kontrolować występowanie flar, ale prawie zawsze, piękne, kolorowe odbicia są dla mnie atrakcyjnym dodatkiem. Takim „fotoszopem” w pracy z aparatem. Jednak to co przeszkadza mi bardzo przy okazji występowania flar, to wewnętrzne odbicia światła, powodujące spadek kontrastu obrazu. I tu Sigma 35mm 1.2 lśni, bo nawet skierowana w stronę intensywnego źródła światła, zawsze zachowuje doskonały kontrast, co zapewne dodatkowo wspomaga AF oraz umożliwia dokonywanie poprawnego pomiaru ekspozycji. W trudnych warunkach, zwłaszcza podczas fotografowania pod światło, pomiar jest bardziej przewidywalny i powtarzalny.
I to jest poniekąd odpowiedź na pytanie, dlaczego wybraliśmy wersję 1.2. To obiektyw lepszy od wszystkich innych podobnych konstrukcji, swoją sprawnością wspomaga działanie aparatu, a na końcu to wszystko przekłada się na jakość wyników naszej pracy. Sigma 35mm F1.2 DG DN jest obiektywem bez kompromisów, jest to najlepsza 35tka, jaką miałem w rękach i nie zamieniłbym jej na żadną inną. To chyba najdoskonalszy obiektyw, jakim w ogóle kiedykolwiek dysponowaliśmy i to świetny zbieg okoliczności, że to akurat ten, którym fotografujemy najczęściej.
A inne ogniskowe z zakresu 14-200mm? My nigdy z nich nie zrezygnowaliśmy, bo tak jak wspomniałem już wcześniej, w reportażu ślubnym czy wręcz w fotografii komercyjnej, każda ogniskowa znajdzie swoje przeznaczenie. Jednak my uznaliśmy, że o ile faktycznie potrzebujemy różnych instrumentów, o tyle są dwa obiektywy, bez których ani ja, ani Diana, nie bylibyśmy w stanie pracować i każde z nas zawsze ma przy sobie swoje ogniskowe 35mm oraz 85mm. Dla nas to „święta dwójca obiektywów”.
__________
DR5000
https://www.instagram.com/dr5000com
https://www.facebook.com/dr5000com