Podróże są pełne kontrastów. Wyjazd z jednym obiektywem to dla wielu z nas ewenement.
Zawsze pojawia się ten sam dylemat. Jakie obiektywy zabrać ze sobą w podróż? Jak większość z Was, również nie lubię pakowania, a zwłaszcza jeśli wybór obiektywów trwa godzinami. Finalnie zazwyczaj zabieram ze sobą cały arsenał. Kolekcja zaczyna być jednak nieco problematyczna.
Głównie z uwagi na mój kręgosłup, który należałoby zacząć oszczędzać. Z drugiej strony, teraz może zabrzmi to trochę pesymistycznie, ale lepiej zostać okradzioną z jednego obiektywu niż z czterech. Oczywiście, jest to najczarniejszy scenariusz, ale pragmatyzmu nigdy za wiele. Dobrze, ale do rzeczy.
Kontrast światów. Wielkie miasto vs egzotyka
Niedawno odwiedziłam Zanzibar, a po drodze zatrzymałam się w Amsterdamie. Moim oczom ukazał się więc niezły kontrast. Wielkie miasto kontra egzotyka. Amsterdam słynie z przepięknej architektury, więc moim celem był krajobraz i uliczne życie, czyli typowe street photo.
Z kolei na Zanzibarze celem był krajobraz i portrety lokalnej ludności. Była to więc doskonała okazja, aby sięgnąć po obiektyw Sigma 14mm ze światłem 1.8 z profesjonalnej linii ART. Jak sprawdził się w mojej podróży? Zobaczcie sami!
Magiczna czternastka w podróży
Obiektyw przystosowany jest do pracy w trudnych warunkach terenowych. Zgodnie z zapewnieniami producenta ma wszelkie cechy i możliwości sprzętu pożądane przez wymagającego profesjonalistę. To prawda. Nie musiałam więc martwić się o obiektyw, a mogłam skupić się wyłącznie na kadrach.
Pozwolę sobie wypunktować wady i zalety, które zauważyłam podczas jego użytkowania. Niewątpliwie jedną z głównych zalet obiektywu jest głębia ostrości, która nawet przy tak szerokim kącie widzenia pozwala uzyskać przyjemny bokeh na obiektach stojących w tle.
Ponadto, do jego zalet należy także niebywała szybkość. Za ustawianie ostrości odpowiada zoptymalizowany, ultradźwiękowy silnik HSM, dzięki któremu ustawianie ostrości odbywa się zauważalnie szybciej. Według zapewnień producenta nawet o 30% szybciej niż w poprzednich modelach.
Warto również zwrócić uwagę na plastykę kadru oraz uniwersalność obiektywu. Przy uniwersalności warto zatrzymać się na chwilę. Użyłam tego określenia świadomie, ponieważ nigdy wcześniej nie był to mój faworyt. Dotychczas mocno szufladkowałam czternastkę, jako zwykły szeroki kąt. Niesłusznie zamykałam się w stereotypach.
Przyznam, że ten ancymon sprawił mi nie lada niespodziankę. Okazał się niezastąpiony przy fotografii krajobrazowej, ponieważ pozwolił mi na uzyskanie szerokich i dynamicznych ujęć, całkowicie wolnych od zniekształceń. W Amsterdamie porządnie wyszalałam się z nim przy street photo. Zobaczcie sami, jaki wariat.
Na Zanzibarze czternastka doskonale sprawdziła się w roli „portretówki”, gdy fotografowałam lokalnych mieszkańców. Dzieciaki były dość ruchliwym obiektem, ale również w tym przypadku obiektyw dał radę. Poziom aberracji jest w nim dobrze skorygowany, więc jakość zdjęć jest naprawdę świetna. Oszczędziłam sporo czasu w późniejszej postprodukcji.
Z racji tego, że podróżowałam samotnie, to nie obyło się bez SELFIE. W takich momentach również pięknie współpracowaliśmy. Nawet moja twarz była troszkę szczuplejsza (śmiech).
Jakby tego było mało, któregoś pięknego wieczora nad Zanzibarem niebo dosłownie zaświeciło się od gwiazd. Wtedy już wiedziałam, że jak najszybciej muszę pobiec do mojej chatki po aparat. Z uwagi na obawę przed nadbagażem, tym razem nie zabrałam ze sobą statywu.
Poradziłam sobie jednak w inny sposób. Użyłam swojego plecaka oraz butelki, aby aparat ustawić w odpowiedniej pozycji i pod odpowiednim kątem. Wybrałam ustawienia na Long Exo, przysłonę o wartości 2.8, ISO 1000, a czas naświetlenia na 30 sekund.
Niebo było niesamowicie wyraziste, więc cała droga mleczna była bardzo łatwa do zlokalizowania. I tak powstało to zdjęcie.
Ostrość, szybkość i uniwersalność
doskonale sprawdził się, gdy fotografowałam kitesurferów, czyli przy bardziej dynamicznych ujęciach. Zrobiłam fajne close upy w wodzie. Oczywiście, na szkło założyłam obudowę ochronną.
Nie miałam również problemów z kadrowaniem zdjęć pod Instagrama. Każdy Influencer dobrze o tym wie, że odpowiednia rozdzielczość i wymiary to absolutny priorytet w tym fachu.
Solidny zawodnik wagi ciężkiej
Rozpłynęłam się w zachwytach to teraz czas na wady. A raczej jedną jedyną. Obiektyw waży 1120g. To sporo. Dla influencera to niezłe wyzwanie i trening w jednym, aby podczas vlogowania utrzymać cudo jedną ręką. Wydaje się jednak bardzo solidny, ponieważ wykonany jest z porządnych materiałów.
W mojej opinii cena obiektywu jest adekwatna do jakości, a także do szerokiej gamy możliwości i zastosowania sprzętu. Obiektyw zrobił na mnie ogromne wrażenie. Sprawił miły zawód, a jednocześnie przełamał stereotypowe myślenie, co w fotografii jest przecież niezwykle ważne.
Przestałam szufladkować obiektywy, a poczynając od 14mm staram się testować możliwości innych produktów z serii SIGMA ART w różnych okolicznościach. Sigma wyszła do klienta z potężnym arsenałem sprzętu i ze sporą różnorodnością. Dzięki temu każdy znajdzie coś dla siebie i każdy będzie miał szansę na niepowtarzalne ujęcia okiem SIGMY.