Sigma 28-45mm F1.8 DG DN w rękach Krzyśka Kisały
Nigdy nie posiadałem obiektywu o zmiennej ogniskowej. Tzn miałem kiedyś jeden, jednak było to tak dawno i tak rzadko go używałem, że śmiało mogę powiedzieć, że nie miałem. Zawsze sceptycznie podchodziłem do zoomów twardo uważając, że tylko te stało ogniskowe są w stanie zapewnić obrazek, którego poszukuję. Obrazek z piękną głębią i cudownym bokehem jednocześnie.
Fotografuję sesje rodzinne od kilkunastu lat myślałem, a wręcz byłem pewien, że wszystko co mi potrzebne do tego znajduje się już w moim plecaku. 35, 50 i 85 w pełni zaspokajały moje potrzeby podczas zleceń. Większość ujęć i tak powstawała przy użyciu 50 mm, a od 2 lat zastąpiło ją 45 mm (te 5 mm różnicy między 50 a 45 dawało mi uczucie dodatkowej przestrzeni). Ta ogniskowa idealnie wpasowywała się w moją wizję sesji rodzinnej. Trochę szeroko, jednocześnie wystarczająco blisko. Wg mnie świetnie sprawdza się zarówno przy ujęciach z daleka jak i do tych gdzie bardzo skracałem dystans. Na dwóch pozostałych aparatach zapięte było 35 i 85. Jednak finalnie wyglądało to tak, że oba całą sesję nie były wyjmowane z plecaka. Podczas takich zleceń dzieje się zazwyczaj tyle, że nie ma czasu na przepinanie szkieł.
Uniwersalny obiektyw plenerowy
Czasem dzieje się tyle i tak szybko, że nawet mając 2 aparaty na szelkach ciężko złapać za ten drugi w obawie, że umknie ten wyjątkowy, naturalny moment, który nie powtórzy się, bo próbując go wyreżyserować będzie on wyglądał zupełnie inaczej i straci na spontaniczności. Często łapałem się na tym, że akurat w tym momencie potrzebuję czegoś szerszego niż 50 czy 45 mm. I nie byłoby problemem z sięgnięciem po drugi aparat, ale to 35 mm potrzebne było właśnie w tej sekundzie. I tak 95 % zdjęć, a czasem nawet 100 % powstawało przy użyciu jednego obiektywu.
Obiektyw z ogniskowymi i światłem którego jeszcze nie było. Będąc pomiędzy wydaje się ustawionym i wypracowanym zapleczem sprzętowym, może czasem uciążliwym, ale znanym zmienianiem obiektywów, zabrałem go na sesje, popracowałem i posprawdzałem w praktyce. Nie będzie to recenzja techniczna. Nie będzie tu o jego budowie, ani nowinkach technologicznych zastosowanych podczas jego konstruowania. Będą natomiast moje osobiste odczucia po tygodniu pracy i wykonaniu kilku praktycznych sesji. Będzie o tym jak mi się z nim pracowało. Jak ostrzy. Będzie jednak przede wszystkim o tym jaki obrazek daje, bo dla mnie to jest najważniejsze.
Nie będzie to recenzja techniczna, jednak nie mogę pominąć jego rozmiaru, wagi i ergonomii pracy. Obiektyw nie należy do najmniejszych i najlżejszych. Znam jednak modele znacznie większe. Mi natomiast zupełnie nie przeszkadzały jego gabaryty. Nie jest to wielka lufa. Jest troszkę dłuższy od 50 mm f1,2 którego używam na co dzień. Użytkowanie jest przyjemne i po sesjach nie odczuwałem jakiegoś zmęczenia spowodowanego ciężarem szkła. Obiektyw 28-45mm f/1.8 nie tylko zaskakuje specyfikacją techniczną, ale również wzbudza emocje, które są trudne do oddania w suchych parametrach. To sprzęt, który inspiruje do tworzenia, a jego największą zaletą jest sposób, w jaki przekształca rzeczywistość w piękne obrazy. Bez rozpraszania się na zmianę ogniskowych.
Pierwsze, co rzuca się w oczy po zrobieniu zdjęcia tym obiektywem, to wyjątkowy charakter obrazu. Coś czego szukałem od dłuższego czasu. Coś co będzie nadawało „filmowy look”. Coś co będzie połączeniem przyjemnego dla oka obrazka z lekkim reporterskim pazurem. To moje subiektywne odczucia i ciężko to wszystko ubrać w słowa. Bo 28-45 wzbudza emocje, które są trudne do oddania w suchych parametrach. To sprzęt, który inspiruje do tworzenia.
Obiektyw ten ma niezwykłą zdolność do „malowania” światłem. Rozmycie tła, które oferuje jest bardzo przyjemne . Bokeh jest miękki i dodaje każdemu zdjęciu głębi oraz trójwymiarowości. Zdjęcia robione pod słońce mają w sobie to coś. Coś co ciężko opisać, a co jest od razu zauważalne w wizjerze czy na ekranie LCD. Mają w sobie coś magicznego – coś, co sprawia, że wyglądają jak wyjęte z opowieści, a oglądający ma wrażenie, że tam był. Taki efekt jest trudny do opisania słowami, ale z pewnością robi ogromne wrażenie.
Dawało mi to mnóstwo przestrzeni do wyrażania siebie. Szybkie przeskakiwanie z 45 mm na 35 mm czy nawet 28 mm było czymś czego od dawna mi brakowało. Dla osób, które na co dzień fotografują śluby, komunie, chrzty czy zajmują się szeroko pojętym reportażem to szkło to game changer.
Obiektyw wpadł mi w ręce trochę niespodziewanie. Przyznam, że nie planowałem zmiany ogniskowych, ale po testach wiem, że zagości w mojej torbie i będę go wykorzystywał podczas moich sesji rodzinnych. Wiem i widzę, że pomoże mi on wyrażać siebie podczas ich tworzenia jeszcze bardziej !
Krzysztof Kisała
Od dziecka zafascynowany rysunkiem i komiksem z czasem przeniósł te miłość na fotografię. Niesamowita wrażliwość i reporterskie spojrzenie od lat pomagają podczas fotografowania ślubów, ale też świetnie spisują się podczas sesji rodzinnych. Uwielbia słońce, ale nie narzeka na deszcz i mgły. Ciągle obserwuje światło i cień. Prywatnie mąż i tata (również „psi tata” Cavaliera o imieniu – Focus). Wychowany w latach 80/90, wypełniony jest muzyką i nie wyobraża sobie życia bez niej.
Więcej o twórczości, warsztatach i pracy Krzysztofa znajdziecie na jego stronie oraz social mediach